sobota, 27 listopada 2010

Droga do Nairobi

Z Jeleniej Góry wyjechałem 8go listopada. Opadające liście i jesienna szarówka to w tej chwili tylko mgliste wspomnienie mocno przytępione przez upał i palące słońce Dżuby. Droga do stolicy Sudanu Południowego zajęła mi 2 dni. Pierwszym celem była Warszawa. Ledwo dobiegłem na busa do Wrocławia. Naprędce dany całus mamie i chwilę później byłem już na Dworcu Głównym. Tutaj niespodzianka. Kasia z Martą przyszły mnie pożegnać! Kolejny buziak i po 5h pociąg intercity stanął w Warszawie Zachodniej. Lot miałem następnego dnia, więc po załatwieniu ostatnich formalności w fundacji (www.simbafriends.org) pojechałem do Gosi – zaprzyjaźnionej couchsurferki u której przenocowałem.
Kolejny dzień zaczął się dość ciekawie. Wychodząc z łazienki na wpół śpiący i w slipach natknąłem się na kilka koleżanek Gosi ze stomatologi. Ostatnio dentystki są moją zmorą, ale jak się okazało nie wszystkie. Dziewczyny były na tyle miłe, że zrobiły mi na śniadanie pożegnalną jajecznicę na boczku i pożyczyły udanej podróży. O 14tej byłem na Okęciu, gdzie spotkałem Magdę, która właśnie zaczęła pracę w Tricompie (firmie która wraz z PSM Poland buduję między innymi Ministerstwo Telekomunikacji i Usług Pocztowych w Dżubie). Przy odprawie okazało się, że mój plecak waży jedyne 15kg, a każda z dwóch toreb Magdy sporo ponad 20kg. Nie żeby wiozła tyle osobistych klamotów. Miała po prostu masę rzeczy, które zamówiły osoby z Dżuby. Kiełbasy, kosmetyki, lizaki, modemy itd. Pomogło szybkie przepakowanie.
Do Nairobi lecieliśmy przez Amsterdam. W stolicy Kenii ja miałem zatrzymać się do momentu otrzymania wizy do Sudanu Południowego. Magda miała lecieć tego samego dnia. Ostatecznie poleciała, ale nie bez przygód. W Nairobi wylądowaliśmy o godz. 7 czasu lokalnego (mój zegarek wskazywał godzinę 5).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz